Powiedziawszy prawdę, wypada przez chwilę przeanalizować strukturę depozytu wiary, zanim zastanowimy się nad zachowaniem Kościoła w jego akcie i metodach przekazywania tej treści. Przede wszystkim depozyt ten ma charakter normatywny i przestrzeganie jego treści jest obowiązkowe. W oczach Kościoła przyjęcie wiary to akceptacja pewnej liczby norm o charakterze dogmatycznym i moralnym, których jednostka nie ma prawa dowolnie modyfikować. Normy te zresztą muszą być przyjęte w całości i według sformułowań przedstawionych przez Kościół.
Pokazuje to, po drugie, wagę, jaką magisterium, czyli władza kościelna w swojej funkcji nauczycielskiej, przypisuje pojęciu ortodoksji. Magisterium na ogół nie uważa, że może pozostawić sformułowanie depozytu wiary swobodnej wypowiedzi i różnorodności systemów filozoficznych czy teologicznych. Zaletą pojęcia ortodoksji jest to, że nie podlega ono dyskusji. Kościół widzi w nim treść odniesienia, dobór słów, które nie powinny i nie mogą ulec zmianie.
Teolog taki jak ojciec Chenu mógł powiedzieć, że żałuje, iż doktryna świętego Tomasza z Akwinu została ustanowiona jako ortodoksyjna: to zostało mu zarzucone przez jego przeciwników, którzy rozpowszechnili plotkę, że nie uważa on Anielskiego Doktora za ortodoksyjnego!Chodziło mu jedynie o to, że św. Tomasz, choć był autorem sformułowań doktrynalnych, które odzwierciedlały i przedstawiały myśl Kościoła do doskonałości, to jednak w swoim języku i sformułowaniach nie mógł być przedstawiany jako sama ortodoksja wiary katolickiej. Bowiem inne sformułowania, związane z innymi systemami myślowymi o rodowodzie platońskim i augustiańskim w szczególności, dają inną, ale równie ortodoksyjną prezentację wiary. religia w obecnych czasach
Zbyt często Kościół uważał, że przekazuje prawdę ewangelicznego orędzia, podczas gdy w rzeczywistości narzucał jedynie pewną ortodoksję wśród innych, jeden z różnych “słusznych sposobów wierzenia”.
Kościół i przekaz
Po tym wszystkim, co zostało powiedziane i ustalone, jestem teraz w stanie przedstawić moją drugą uwagę: czy postawa Kościoła wobec formułowania i przekazywania depozytu wiary nie leży u podstaw poważnych problemów komunikacyjnych, które obecnie napotyka?
Zauważam przede wszystkim, że magisterium kościelne, które jest odpowiedzialne za zachowanie depozytu wiary, stale waha się między dwoma ryzykami zaniedbań. Zaniedbanie rygoru zachowania depozytu ma konsekwencje w postaci rozbudzenia i rozwoju fundamentalizmu. Te typy umysłu, które nie potrafią zrozumieć, że ewolucja sformułowań nie wpływa fatalnie na wypowiadane przez nie treści, trzymają się sformułowań z przeszłości, nawet jeśli nie potrafią dołączyć do języka i form umysłu teraźniejszości.
Z drugiej strony, lekceważenie praw rozwijającego się repozytorium grozi pojawieniem się wśród naszych współczesnych godnej pożałowania pogardy dla tradycyjnych wartości.
Po drugie, magisterium kościelne zawsze było w stanie sprawować kontrolę i regulację nad formułowaniem wiary i metodami jej przekazywania. Treść depozytu i jego sformułowania zostały wypracowane w trakcie czterech pierwszych soborów ekumenicznych (Nicejskiego, Konstantynopolitańskiego, Efeskiego i Chalcedońskiego, w latach 325-451) pod ścisłą kontrolą episkopatu. To klerycy pisali pierwsze wyznania wiary. W konsekwencji byli też pośrednikami w jego przekazywaniu. Szczególnie w okresie karolińskim, kiedy to klasztory, szkoły katedralne, klerycy zgromadzeni przez Alkuna w Trewirze i na dworze Karola Wielkiego byli przekazicielami depozytu wiary. Kościół posiadał wówczas zarówno treści intelektualne, które miały być przekazane, jak i środki przekazu, którym to zadanie zostało powierzone.
Pojęcia Kościoła nauczającego i Kościoła nauczanego
Od średniowiecza, i we wszystkich kolejnych okresach, posiadał on również kontrolę nad tym przekazem i jego kontrolę przez organ sądowy: to duchowni stanowili personel sądów odpowiedzialnych za osądzenie prawdy, poprawności i dokładności przekazu, i posiadali uprawnienia do potępiania przestępców. To właśnie w tym samym czasie – lub nieco później – usystematyzowano pojęcia Kościoła nauczającego i Kościoła nauczanego.
Episkopat, niejako właściciel depozytu wiary, miał więc u schyłku średniowiecza, a jeszcze bardziej po Soborze Trydenckim, władzę określania jego treści, środków przekazu oraz władze przymusu kontrolowania rygorów tego przekazu.
Pierwsza konsekwencja tej sytuacji odgrywa niebagatelną rolę w perspektywie przekazu depozytu wiary. Depozyt ten, aby mógł być przekazany (i to jest chyba najważniejszy punkt mojej prezentacji i rozumowania), musi być przedmiotem informacji w znacznie większym stopniu niż komunikacji. Jeśli prawda jest oczywista i intelektualnie uporządkowana, jeśli jej sformułowanie jest w pewien sposób własnością hierarchii kościelnej, to aby ją przekazać przez pokolenia, konieczne – ale wystarczające – jest głoszenie jej przesłania. Wypowiadanie wiary, informowanie słuchaczy o jej treści, licząc na ich przyjęcie i przylgnięcie, jest (swego czasu) realizacją ewangelizacyjnej misji Kościoła.
Taką mentalność miał Ignacy z Loyoli, a jeszcze bardziej Franciszek Ksawery, przed Indiami czy Chinami. Jest to zachowanie hiszpańskiego lub portugalskiego misjonarza na kontynencie południowoamerykańskim od XV do XVIII wieku. Chodzi o nauczanie wiary, w sposób normatywny. Pojęcie komunikacji, a tym bardziej dialogu czy inkulturacji (słowo, które pochodzi dopiero z lat siedemdziesiątych), wydaje się być nadal nieobecne w koncepcjach i strukturach aktu misyjnego. Natomiast wszelkie stanowisko obrony i ochrony stoi w sprzeczności z postawą misyjną.